1948, olej na płótnie, 127 cm x 198 cm, średni czas patrzenia 17,78 s.

– Dlaczego wszystkie postacie zabitych malujesz błękitem? – Mam dużą tubę błękitu paryskiego, a to, jak wiesz, bardzo wydajna farba.

A. Wajda do A. Wróblewskiego

Andrzej Wróblewski jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich malarzy XX wieku. Urodził się w 1927 roku w Wilnie, zmarł w 1957 roku w Zakopanem. Był absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W swojej twórczości kierował się jasno określonym programem ideowym. Jego zdaniem, malarstwo powinno być komunikatywne i zrozumiałe dla wszystkich. Artysta pisał, że chce, aby jego „sztuka była możliwie pozbawiona przekształceń, przedmiotowa, fotograficzna, jak najbardziej zgodna z potocznym widzeniem i wyobraźnią mas pracujących”. Jego stosunek do socrealizmu zmieniał się w miarę upływu lat i „dojrzewania” reżimu. Malarz zyskał sławę dopiero po śmierci, głównie za sprawą słynnej serii rozstrzelań. Andrzej Wajda pisał o artyście w taki sposób: „[…] Wróblewski jest jedynym ukształtowanym po wojnie prawdziwym oryginalnym polskim malarzem. Może są lepsi od niego, ale on jeden w całości zrealizował siebie samego i – wzorem wielkich artystów przeszłości – oddał swoje życie za sztukę”.

O swojej twórczości Wróblewski mówił: „unikałem jakiegokolwiek własnego stylu i własnej estetyki, do której miałbym naginać każdorazowy pomysł”. Dzięki takiemu podejściu, artysta wypracował własną, rozpoznawalną na pierwszy rzut oka formułę. Seria rozstrzelań inspirowana była propagandowymi fotografiami pokazującymi egzekucję uliczną przeprowadzoną w Bydgoszczy w 1939 roku. Propaganda hitlerowska nazwała to wydarzenie „krwawą bydgoską niedzielą”. Unikalny, jednocześnie pełny weryzmu i fantazji sposób ukazywania wydarzenia, określany jest przez niektórych jako „nowy realizm lub” lub po prostu „sztuka faktu”.

Badani najczęściej skupiali wzrok na częściach twarzy, dłoni lub ubrania. Największą uwagę przykuła twarz mężczyzny stojącego po lewej stronie, który ręką obejmuje chłopca. Drugi element, na którym skupiano się najbardziej, to zatroskana twarz młodzieńca, zwrócona do wspomnianego mężczyzny. Trzeci fragment to niemal szkicowo przedstawione palce mężczyzny oparte na ramieniu chłopca. Dwa kolejne istotne obiekty to niewielka leżąca w głębi drugiego planu postać oraz umiejscowiony po prawej stronie pogrążony w smutku chłopiec.
Analiza sakad dowodzi dużego rozproszenia spojrzenia, które nie faworyzowało żadnego obszaru pod względem czasu patrzenia. Postacią, która prawdopodobnie ze względu na swoją niejednoznaczność skupiła najwięcej zmian kierunków spojrzeń, była umieszczona centralnie figura stojącego (ale już niebieskiego) skazańca. Tego rodzaju zabieg przyczynia się do uobecnienia akcji wewnątrzobrazowej – innymi słowy, stajemy w kolejce razem z postaciami, które widzimy.

Powyższe detale przedstawiają głównie twarze o charakterystycznym dla dzieł Wróblewskiego kształcie. Malarza cechował zwięzły, sylwetowy sposób rysowania; jego bohaterowie mieli przysadzistą budowę i delikatnie latynoskie rysy twarzy. Taki sposób malowania wynikał prawdopodobnie z upodobania Wróblewskiego do twórczości meksykańskich malarzy ściennych, takich jak Diego Rivera, Renato Guttuso, Andre Fougeron. Wiemy, że w 1946 roku malarz fascynował się meksykańskimi twórcami. Drugim ważnym elementem są postacie chłopięce, przedstawione w charakterze obserwatorów i prawdopodobnych przyszłych ofiar. Ich pojawienie się możemy skojarzyć z traumą, jaką przeżył artysta, będąc świadkiem śmierci swojego ojca w 1941 roku, gdy naziści przeszukiwali jego rodzinne mieszkanie w Wilnie.

O obrazie i artyście opowiada Anna Kroplewska-Gajewska
Audiodeskrypcja

Każdy z nas patrzy na obraz trochę inaczej!

patrzy Anna, historyk sztuki, lat 53
patrzy Krystyna, nauczycielka, lat 52
patrzy Krzysztof, fizyk, lat 40

Site map

PROJEKT ZREALIZOWANY W RAMACH STYPENDIUM MARSZAŁKA WOJEWÓDZTWA KUJAWSKO-POMORSKIEGO ORAZ STYPENDIUM MIASTA TORUNIA
opracowanie merytoryczne i graficzne: Łukasz Kędziora | fotografie dzieł z kolekcji: Krzysztof Deczyński | tłumaczenie i proofreading: Martyna Kowalska